Śląsk jest regionem bardzo lubianym przez kolarzy szosowych i górskich, a także osoby uprawiające turystykę rowerową w każdej jej odmianie. Nie brakuje tu ciekawych tras i miejsc, które warto odwiedzić na dwóch kółkach.
Rowerem na Śląsk – miejsce idealne dla górali, ale nie tylko
Na Śląsku znajduje się mnóstwo wyznaczonych tras rowerowych do kolarstwa grawitacyjnego, a także jeden z najlepszych w naszej części świata trasy XC o wysokim stopniu trudności. Część z nich jest wyznaczona w śladzie różnych szlaków turystycznych, część po prostu po leśnych ścieżkach, sporo jest też bikeparków i pumptracków, choć te ostatnie raczej nie są szerzej znane.
Kolarze szosowi na Śląsku mogą ćwiczyć podjazdy, które są tu niemal równie urokliwe, co w Bieszczadach, ale zdecydowanie liczniejsze i bardziej zróżnicowane. Nie brakuje też długich, prostych dróg o niewielkim natężeniu ruchu, co pozwala jeździć bezpieczniej. Na tych samych drogach często widać miłośników jazdy gravelowej i turystycznej. Faktem jest bowiem, że chyba właśnie Śląsk jest tym regionem Polski, który oferuje najwięcej do zobaczenia, a żadna inna metoda zwiedzania nie daje takiej frajdy, jak właśnie podziwianie świata z wysokości rowerowego siodełka.
Trasy rowerowe na Górnym Śląsku – dokąd warto pojechać?
Górny Śląsk nie ma może zbyt wielu singletracków, ale za to sporo jest długich (niestety nie zawsze pętlowych) szlaków o naprawdę olbrzymich walorach widokowych i kulturowych. Jadąc przez Górny Śląsk, można przejechać kawał historii i mimochodem dowiedzieć się wielu rzeczy. Jazda zaś będzie przyjemna, bo większość szlaków jest dobrze oznakowana, a trasy są przeważnie dobrze utrzymane. Z drugiej strony – tam, gdzie trasa ma charakter MTB, nie należy liczyć na szczególne ułatwienia. Będzie technicznie.
Orle Gniazda
Absolutnie ikoniczną trasą rowerową Śląska jest Szlak Orlich Gniazd. To w zasadzie droga pod MTB, ale gravel też sobie poradzi, a na trasie – choć raczej nie całej, a tylko niektórych odcinkach – spokojnie można wybrać się na rodzinną wycieczkę. Warto w tym miejscu jednak pewną rzecz uściślić: Szlak Orlich Gniazd jest szlakiem pieszym. I choć nic nie stoi na przeszkodzie, by go pokonać rowerem, to dla osób mniej doświadczonych albo dysponujących sprzętem poniżej MTB, odpowiednią trasą jest Jurajski Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Na sporym odcinku są one zupełnie zbieżne, ale tam, gdzie trasa rowerowa byłaby zbyt techniczna dla większości użytkowników, szlak rowerowy jest prowadzony objazdem, co sprawia, że jego długość jest o około 27 km większa niż podstawowego szlaku pieszego.
Trasę zaczyna się w Bronowicach pod Krakowem, a kończy w Częstochowie. Jeśli chcesz, możesz podejrzeć trasę w Mapach Google. Przejechanie tego szlaku to jedno, ale jego poznanie to zupełnie coś innego. Choć zasadniczo trasa jest już poprowadzona tak, żeby nie przeoczyć żadnego ciekawego punktu, to w praktyce większość osób w którymś momencie i tak opuszcza główną ścieżkę, żeby odjechać kawałek i zobaczyć jeszcze coś fajnego.
Wiślana Trasa Rowerowa
WTR-ka jest domyślnie szlakiem MTB i tak też wygląda – przynajmniej tam, gdzie istnieje, bo spora część tego genialnego szlaku nadal jest jedynie w planach, a prace nie posuwają się ani trochę naprzód. Akurat śląski fragment (razem z małopolskim) są gotowe i przejezdne. Można zamienić MTB na gravela, a jeśli masz nieco więcej doświadczenia, to i mądrze skonfigurowany trekking będzie jak najbardziej na miejscu. To trasa, którą można śmiało nazwać jednocześnie widokową i techniczną – ten ostatni epitet dotyczy głównie odcinka śląskiego, który faktycznie jest miejscami bardzo wymagający.
WTR zaczyna się w centrum Wisły, ale aż prosi się, żeby zacząć jednak trochę wyżej i dalej – na zaporze w Czarnem. Prowadzi przez Ustroń, Skoczów, Chybie, Czechowice-Dziedzice (gdzie już jest zdecydowanie mniej wymagającym szlakiem) i dociera do granicy województwa w Kaniówku Dankowskim (tutaj możesz obejrzeć trasę w Mapach Google). Dalej można zapuścić się przez całą Małopolskę, ale tam szlak się urwie, żeby zacząć się znów w kujawsko-pomorskim, skąd już (dwiema stronami Wisły) prowadzi na samą północ.
Leśno Rajza
Jak sama nazwa wskazuje (chyba że jesteś gorolem, to niewiele ci wskazuje), ten szlak ma bardziej rekreacyjny charakter. Długość ponad 100 km, więc pokonać go można w jeden dzień, a tym, co najbardziej pociąga, jest fakt, że tutaj już naprawdę nie ma wielkich wymagań sprzętowych. MTB? Owszem, nawet średniej klasy. Gravel? Będzie idealny. Trekking – lepszy od gravela, jeśli zależy ci na komforcie, a nie szybkości. Odpadnie siłą rzeczy szosa, bo jednak rajza jest leśno, więc wąskie opony napompowane do granic zdecydowanie nie pozwolą się cieszyć jazdą.
Jest to szlak utworzony z inicjatywy lokalnych władz i prowadzi głównie utwardzonymi drogami leśnymi w powiecie tarnogórskim i lublinieckim (a tutaj jest zaznaczony na Google Maps). Główny przebieg został uzupełniony mniejszymi szlakami w okolicy, więc na tę wycieczkę warto zgrać sobie ślad w nawigację.
Dolny Śląsk na rowerze: topowe trasy
Pierwsza i absolutnie najważniejsza sprawa: w tym przypadku nie ma powodu, żeby szukać gdzieś podstawowych tras. Jest to jedyny region, który własnymi siłami przygotował androidową aplikację i stronę internetową, z której można dowiedzieć się wszystkiego o grubo ponad setce najciekawszych tras rowerowych. Grane są też ślady, więc jeśli chcesz, to od razu możesz włączyć nawigację. Wybór jest naprawdę duży, a co ciekawego można tam znaleźć?
Wokół Lwówka Śląskiego
To genialna trasa o długości nieco ponad 90 km i przewyższeniu 1400 metrów. Sporo, ale ponieważ jest prowadzona utwardzonymi drogami, to nie czuje się tego za bardzo w nogach. Oczywiście trzeba mieć już pewną kondycję bazową, bo nie będzie to spacerek, ale to trasa, która świetnie sprawdza się jako trasa na rower szosowy lub trekking. Jako trasa na rower gravelowy czy MTB oczywiście też może być, ale zdecydowanie brakuje na niej elementów technicznych i piachu.
Choć trasa nie wydaje się szczególnie kłopotliwa, może czasem naprawdę mocno wypompować nawet doświadczonych kolarzy. Ponieważ praktycznie w całości jest wyznaczona w otwartym terenie, w wietrzny dzień będzie bardziej wymagająca. Dopiec też może letnie słońce. To świetne miejsce dla osób, którym takie detale nie przeszkadzają, a które cieszą się na widok małych, cichych i spokojnych miasteczek.
Wieściszowice – niebieska pętla
Z jednej strony – trasa nie wydaje się wybitnie trudna. Ma niecałe 12 kilometrów. Z drugiej – w pionie trzeba pokonać bez mała 500 metrów, a to już zmienia obraz rzeczy. Będzie to świetna trasa na MTB, dobra na gravel, ale już trekking prowadzony średnio doświadczoną ręką (i słabą nogą) nie da sobie rady. Technicznie to nie jest trudna trasa, wymaga po prostu wytrzymałości. Nagrodą jest widok kolorowych jeziorek. O tym, że warto, niech świadczy fakt, że mimo prowadzenia w większości gruntowymi utwardzonymi drogami, zapuszczają się tu nawet kolarze szosowi, którym noga podaje. Zdecydowanie jednak, jeśli możesz, weź gravela, będzie dużo wygodniej.
Trasę tę najlepiej przejechać jesienią. Raz, że staje się wtedy mniej monotonna, a dwa, że widoki – mimo że nie wjeżdża się tu na żadną wybitną górę – są naprawdę genialne. I to prawda do tego stopnia, że w październiku bywa na trasie naprawdę tłoczno. Jeśli narzekasz, że to za mała odległość – cóż, przejedź dwa czy trzy razy. To naprawdę da w kość nawet zaawansowanym amatorom jazdy pod górę.
Glacensis Singletrack Złota
Singletracków na Dolnym Śląsku jest naprawdę sporo – część jest prosta, a część stanowi plac treningowy Mai Włoszczowskiej i to chyba najlepsze określenie stopnia ich trudności. Akurat Glacensis należy do tej pierwszej kategorii, ale bez przesady. To singiel, który jest na tyle łatwy, że owszem, da się go pokonać na gravelu. Warunek jest jednak jeden: tu już trzeba mieć doświadczenie. Bo choć w klasyfikacji jest to droga łatwa, to jednak dla osób, które jeździły leśnymi drogami, a nie ścieżkami, będzie stanowiła spore wyzwanie głównie ze względu na kamienie (niewiele) i korzenie (bardziej irytujące niż faktycznie niebezpieczne).
Trasa jest krótka, ma około 8 km, a na tej odległości w pionie pokonuje się tylko 260 metrów. I znów – to nie jest dużo, ale dla osób, które co dzień jeżdżą jedynie po nizinach, a Glacensis będzie pierwszym prawdziwym singlem, może się okazać, że kółko lub dwa w zupełności wystarczą, żeby paść na twarz.
Wokół Parku Narodowego Gór Stołowych
To typowa trasa na rower szosowy lub gravela (ten ostatni przydatny głównie dlatego, że po polskiej stronie asfalt na niektórych fragmentach dróg występuje jedynie teoretycznie). Na niecałych 130 kilometrach trzeba wspiąć się prawie 2 kilometry pod górę, więc będzie sporo pedałowania (pomyśl, jaką kasetę założyć na tył, jeśli masz z przodu tylko jeden blat). Trasa jest naprawdę angażująca i satysfakcjonująca. Nie ma mowy o pokonaniu jej z marszu, jeśli do tej pory jeździło się niezobowiązująco raz w tygodniu po 50 kilometrów, ale jeżeli masz już pewne doświadczenie w nogach i sprawny rower, to powinieneś dać sobie radę, ale weź pod uwagę, że nawet wtedy nie będzie to spokojny rozjazd.
To trasa pod każdym względem wybitna, dlatego wypada na koniec dodać jeszcze jedną uwagę. Jeśli nie masz szosy, załóż lżejsze opony do górala, odkurz trekking czy zrób cokolwiek, żeby przejechać ją na swoim ulubionym rowerze. Najwyżej zetnij jakiś fragment, korzystając z nawigacji, chociaż tutaj akurat szkoda absolutnie każdego fragmentu.
Śląsk to rewelacyjne miejsce zarówno na szosę jak i MTB
Śląsk – i Dolny, i Górny – to prawdziwy raj dla rowerzystów. Genialne trasy często zaczynają się nawet w mieście, a tych, które prowadzą pętlą wokół pasm górskich, też jest sporo. Zwykle najwięcej uwagi poświęca się trasom MTB i gravelowym, ponieważ te wymagają szczególnie dobrego oznakowania, jako że na szosie zawsze można posiłkować się drogowskazami. I tutaj jest to prawda: jeśli masz szosę, możesz na Śląsku po prostu wsiąść i jechać przed siebie, a pewnie nie pożałujesz.
Trasy na rower trekkingowy prowadzone są drogami polnymi, ale utwardzonymi, a także po ścieżkach rowerowych. Musisz jednak liczyć się z tym, że na Śląsku są one relatywnie trudne już często przez same sumy przewyższeń. Niech cię to jednak nie zniechęca – może po prostu na początek wyjedź drogą rowerową z miasta i zobacz, jak się sytuacja rozwinie. Alternatywnie, wybieraj dla siebie szlaki spośród gravelowych, na których twój rower powinien sobie świetnie poradzić.