PowrótWróć do bloga
Aplikacje rowerowe. Dalej, lepiej i bezpieczniej.Decathlon GO,30.06.2020

Aplikacje rowerowe. Dalej, lepiej i bezpieczniej.

PowrótPowrót

Aplikacje rowerowe. Dalej, lepiej i bezpieczniej.

Rower
Aplikacje rowerowe. Dalej, lepiej i bezpieczniej.Decathlon GO
30.06.20207 min czytania
Udostępnij

Czy jazda na rowerze ze smartfonem to konieczność? Absolutnie nie, ale pewnie i tak masz go gdzieś przy sobie. A skoro tak, to może warto wykorzystać jakoś moc obliczeniową i sprawić, że jazda na jazda na rowerze zmieni swój obraz i stanie się jeszcze atrakcyjniejsza? Można to osiągnąć na kilka sposobów dzięki różnym aplikacjom na rower.

Na początek – Endomondo

Endomondo nie jest programem stworzonym stricte z myślą o rowerzystach i paru funkcji mu będzie brakowało, ale jeśli chcesz po powrocie do domu podejrzeć całą trasę, mieć dostęp do statystyk, a w czasie jazdy usłyszeć od czasu do czasu informację o pokonanym dystansie, to poradzi sobie z tym nawet darmowa wersja Endomondo. Plus jest taki, że ten program bez trudu pracuje z wieloma czujnikami: od fit bandów, przed pulsometry na klatce piersiowej.

Strava – podstawa na rowerze

Strava jest do rowerzysty tym, czym Endomondo dla biegaczy. To po prostu must-have, choć trzeba przyznać, że od zmian wprowadzonych w czerwcu 2020 atrakcyjność darmowej wersji mocno spadła. Miesięczny abonament do ponad 30 złotych, więc niby sporo, ale jeśli planujesz jeździć regularnie i przede wszystkim traktujesz to jako wyzwanie, to warto znaleźć te pieniądze. Dzięki opcji segmentów można wirtualnie rywalizować z innymi rowerzystami na ciekawych odcinkach, a wprowadzona niedawno funkcja propozycji tras pozwala odkrywać nowe drogi w okolicy. Wada: Strava od pewnego czasu nie wspiera natywnie zewnętrznych czujników, więc te dane trzeba będzie później zaimportować.

Locus Map – nie tylko dla turystów

Locus Map to prawdziwy kombajn, którym powinni zainteresować się wszyscy, którzy spędzają czas na świeżym powietrzu. Rowerzystom przyda się szczególnie w czasie wypadów turystycznych, a to ze względu na znakomitą nawigację. Poza tym program rejestruje ślad trasy i współpracuje z czujnikami tętna, mocy i kadencji. Można z niego wyciągnąć wiele nawet w darmowej wersji, ale w płatnej jest jeszcze doskonalszy, a to opłata jednorazowa, a nie abonament. Po skonfigurowaniu nakładek graficznych świetnie zastąpi także licznik rowerowy.

Trailforks

To z kolei propozycja przede wszystkim dla tych, którzy szukają na rowerze niezwykłych doznań i nietypowych tras. Program to w istocie katalog ścieżek, które z różnych względów warto odwiedzić. Spora część z nich to trasy zjazdowe czy traile, co cieszy tym bardziej, że niewiele mamy w Polsce jeszcze oznakowanych dróg tego typu. Społecznościowe odkrywanie naturalnych i przygotowanych tras pozwala znaleźć ciekawe miejsca nawet tuż pod domem.

Dlaczego nie Google Maps i oś czasu?

Google Maps to świetna nawigacja samochodowa, ale jako nawigacja na rower zdecydowanie przegrywa z Locus Map. Dlaczego? Dlatego, że nie daje pełnej kontroli nad tym, którędy i w jakim stylu chcesz jechać. Poza tym Locus daje dostęp do map topograficznych z zaznaczonymi ścieżkami, które warto odwiedzić w prawdziwym MTB All Mountain/ XC. Google tej funkcji nie zapewni, bo nie od tego jest.

Z kolei programy takie jak Samsung Health, oś czasu w mapach Google czy tym bardziej Google Fit nie dają takiego wglądu w szczegóły jak Strava. To właśnie Strava powstała z myślą o treningach – pozwala śledzić postępy, kontrolować plany treningowe i ogólnie rzecz biorąc nie tylko czerpać radość z jazdy, ale też osiągać coraz więcej. To ciekawa opcja nawet dla tych, którzy jeżdżą dla przyjemności i ogólnej formy, a nie w ramach wymagającego treningu.

A co z dedykowanymi aplikacjami innych producentów?

Na tej liście powinny znaleźć się aplikacje rowerowe od Garmina, Zephyra czy choćby Mi Fit. Ale ich funkcje są ograniczone. Nie zrozum tego źle – to często znakomite programy, ale i tak, żeby wyciągnąć wszystkie informacje, trzeba przenieść dane z nich choćby do Stravy. Sporo osób więc jeździ, włączając nawigację w Locusie, rejestrując trasę (z tętnem) w Mi Ficie, a później GPX-a i tak eksportuje się do Stravy. Sporo? Tak, ale nawet najlepszy program musi gdzieś mieć ograniczenia. Jedyny sensowny sposób to dopasowanie aplikacji rowerowych do swoich potrzeb. Lista jest bowiem długa, ale programów, które robią coś więcej, niż tylko wyświetlenie informacji, które są dostępne na liczniku za 20 złotych, nie ma znowu zbyt wiele.

Jeszcze jedna aplikacja serwisowa

Wszystkie propozycje powyżej to programy, które uruchamia się w czasie jazdy. Ale jest jeszcze jeden program, który warto mieć. Tu jednak mała uwaga – niestety bez polskiej wersji językowej. Można sobie poradzić z ikonkami graficznymi, więc niech będzie. ProBikeGarage to program, który może automatycznie ze Stravy pobierać dane o długości i czasie jazd (można je też wpisać ręcznie) i na tej podstawie zasugeruje niezbędne czynności serwisowe. Wybierasz na początku części, jakie masz w swoim rowerze, do nich są przypisane okresy serwisu (w godzinach lub kilometrach) i w odpowiednim momencie dostaniesz informację o konieczność przejrzenia tego i owego. I nie, nie jest to opcja dla zaawansowanych – najprostsze czynności serwisowe każdy powinien być w stanie wykonać sam, a program po prostu zdejmuje z barków obowiązek pamiętania o ich zaplanowaniu.

Po co mi aplikacje rowerowe?

Jazda na rowerze jest przyjemna sama w sobie, ale staje się znacznie przyjemniejsza, kiedy odkrywa się nowe trasy i kiedy można zobaczyć, że ich pokonanie idzie coraz łatwiej. Właśnie temu służą aplikacje rowerowe. Dzięki nim można odkrywać nowe trasy rowerowe (uwierz, że w promieniu, dajmy na to, 10 km od domu, masz świetne miejsca, o których nie wiedziałeś), można później też wracać w te same punkty, poprawiać czasy. Z jednej strony – to nadal zabawa. Z drugiej – jeśli trenujesz albo jeździsz po to, żeby schudnąć, to liczby motywują dodatkowo. 

A o tym nie wspomnieliśmy

Tak naprawdę aplikacji rowerowych jest mnóstwo: jest Bike Repair HD z poradnikami dotyczącymi napraw rowerowych, jest polski Mój Rower, który pomaga w odkrywaniu tras, czy chociażby Move!, który znakomicie radzi sobie jako substytut licznika. Ale nawet jeśli z nich skorzystasz, to zwykle i tak nie skończy się na jednej aplikacji. Zresztą własną listę pewnie będziesz modyfikować wraz z rozwojem rowerowej szajby, bo prawda jest taka, że zawsze można poprawić własne wrażenia z jazdy i dopasowanie programów do swoich potrzeb też jest częścią przygotowań, które warto podjąć.

Jest jeszcze jedna kategoria programów, których na tej liście nie ma. To darmowe i zwykle dużo mniejsze mapki czy przewodniki regionalne, na przykład wydane przez organizacje pozarządowe, dyrekcję parku narodowego itp. Są precyzyjne i aktualne, ale mało uniwersalne i zdarza się, że mają irytujące błędy, więc nie zasłużyły na miejsce na liście.

Smartfon czy licznik?

Jeśli możesz sobie pozwolić na zostawienie smartfona w domu, a zamocowanie przy rowerze najnowszego komputera (bo licznik to już nieadekwatna nazwa) – świetnie. W przypadku większości osób jednak, zamiast wydawać 1000 lub 2000 złotych na komputerek z nawigacją i losowaniem tras, wystarczy zainstalować kilka aplikacji w smartfonie, żeby mieć te same funkcje. Nawet gdyby część z tych programów była płatna, to do poziomu naprawdę zaawansowanego amatora powinny w zupełności wystarczyć.

Autor
Decathlon GOgo@decathlon.pl

Jesteśmy fanami sportu