PowrótWróć do bloga
Gdzie można jeździć na rowerze w Tatrach i okolicach?Decathlon GO,10.05.2021

Gdzie można jeździć na rowerze w Tatrach i okolicach?

PowrótPowrót

Gdzie można jeździć na rowerze w Tatrach i okolicach?

Rowery
Gdzie można jeździć na rowerze w Tatrach i okolicach?Decathlon GO
10.05.20218 min czytania
Udostępnij

Rower wydaje się świetną alternatywą dla pieszego zwiedzania Tatr, prawda? Prawda: wydaje się. Nie jest nią z co najmniej dwóch powodów: jednym jest poziom trudności technicznej ewentualnych tras, a drugim fakt, że długość tras jest tak mała, że jazda rowerem traci sens.

Gdzie można jeździć w Tatrach rowerem?

Na terenie TPN-u co do zasady obowiązuje zakaz poruszania się rowerem, a więc wjechać można tylko tam, gdzie zostało to wyraźnie zaznaczone. Tak naprawdę nie zostały też wyznaczone szlaki rowerowe w Tatrach na terenie parku – rowerzystom udostępniono w większości po prostu odcinki pieszych szlaków rowerowych. Tras, na które można wjechać, jest w sumie raptem sześć.

Droga pod Reglami: od Wielkiej Krokwi do Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej

Jest to mający niecałe 11 kilometrów długości odcinek poprowadzony po drodze szutrowo-kamienistej z bardzo krótkim odcinkiem asfaltu tam, gdzie szlak jest prowadzony w śladzie istniejącej drogi. Jadąc, kieruj się znakami czarnego, a później zielonego szlaku.

Ta droga jest łatwa: ma co prawda kilka bardziej stromych, ale jednocześnie krótkich podjazdów. TPN zaleca wykorzystanie MTB, ale droga jest z powodzeniem do przejechania na gravelu, a trekking najwyżej na tych paru stromych odcinkach można podprowadzić, choć tu odrobina więcej siły w nogach i też nie trzeba zsiadać.

Dolina Chochołowska: od Siwej Polany do schroniska na Polanie Chochołowskiej

To w zasadzie kontynuacja poprzedniego szlaku – dalej kieruj się znakami zielonymi. Do Polany Huciska można dojechać praktycznie każdym rowerem, bo tu podłoże jest asfaltowe, a wyżej zaczyna się przygoda. Nie trzeba co prawda być mistrzem w jeździe górskiej, ale nieco bardziej zaawansowane techniki kierowania rowerem mogą się już przydać. Dotyczy to jednak tylko fragmentów tej drogi, więc jeśli chcesz dojechać rowerem do schroniska, ale brakuje Ci umiejętności technicznych lub formy, to kilka razy trzeba będzie zsiąść i zrobić po kilkadziesiąt kroków prowadząc rower.

Ta droga jest krótka: to tylko trochę ponad 6 kilometrów. Warto jednak z niej skorzystać z dwóch powodów. Po pierwsze – bo można, a po drugie – bo Dolina Chochołowska jest naprawdę urokliwym miejscem. Tu oczywiście trzeba zastrzec, że traci swój urok, kiedy akurat idzie szlakiem cały tłum turystów (wtedy zresztą jazda też jest dużo trudniejsza). Ograniczenia w poruszaniu się rowerem w Tatrach nie są zaostrzane sezonowo, ale jeśli myślałeś o wyprawie rowerem na krokusy, to lepiej sobie odpuść, chyba że pojedziesz naprawdę bardzo wcześnie, żeby później nie przeciskać się w tłumie.

Kuźnice – schronisko na Polanie Kalatówki

Tę trasę trudno skomentować. Jest bardzo krótka: to nawet nie półtora kilometra w śladzie szlaku niebieskiego z Kuźnic na Giewont. I o ile normalnie wyjmowanie roweru na półtora kilometra byłoby pozbawione sensu, tak tutaj miłośnicy górskie jazdy mogą się dobrze bawić, bo kamienista nawierzchnia jest sporym wyzwaniem. Żeby była jasność: to nie tak, że trzeba mieć tu jakieś ponadprzeciętne umiejętności, ale pewne obycie z rowerem w terenie będzie niezbędne, żeby uniknąć bolesnego dzwonu.

Poza MTB trudno raczej będzie polecić jakiś inny rower, ale spokojnie dasz radę na hardtailu (choć full będzie wygodniejszy). Dla wielu rowerzystów zresztą trudniejsze jest przejechanie tej trasy w dół, bo prędkość w połączeniu z kamieniami potrafi płatać niezłe figle. Dość powiedzieć, że ochraniacze nie będą tu przesadą.

Dolina Suchej Wody – schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej

Jeśli chodzi o szlaki rowerowe w Tatrach, to ten jest zdecydowanie najbardziej wymagającym. Długość nie wydaje się imponująca, bo to niecałe 6,5 km, ale między najniższym a najwyższym punktem jest 499 metrów wysokości różnicy. Samo to jest już sporym wyzwaniem, a jeśli do przewyższenia dołożyć jeszcze kamieniste podłoże, to sprawa będzie już zupełnie jasna. Niektóre odcinki wymagają naprawdę świetnego opanowania jazdy terenowej.

Zabawa będzie przednia, ale to już nie jest turystyczna przejażdżka. Inna sprawa, że paradoksalnie na widoki raczej nie ma tu co liczyć – rowerem jedziesz po czarnym szlaku, a ten jest w całości prowadzony lasem. Dopiero u kresu trasy można sobie popatrzeć na okolice Hali Gąsienicowej. Są piękne, ale ile potu będzie Cię kosztowało dotarcie do punktu, z którego da się je zobaczyć, to dopiero się dowiesz.

Małe Ciche – Zazadnia – Zgorzelisko – Tarasówka

To bardzo zróżnicowana trasa mająca prawie 11 kilometrów. Na odcinku od Małego Cichego do Zazadniej oraz od Zgorzeliska do Tarasówki szutry i kamienie, a poza tym asfalt, więc to nie wydaje się dużym wyzwaniem, ale pierwsze 3 kilometry to całkiem spory podjazd praktycznie bez przerwy – do pokonania jest prawie 170 metrów w pionie, więc to nie będzie niedzielny spacerek. Pokonanie odcinka Tarasówka – Małe Ciche w dół to już coś dla miłośników XC albo enduro (aczkolwiek bez skakania).

Jest to trasa warta pokonania, ale zdecydowanie nie do zrobienia, jeśli do tej pory robiłeś tylko trasy po nizinach, nawet jeśli miały po 100 km. Tutaj podjazd wymaga naprawdę sporej siły. Aha – odwrócenie kierunku niewiele pomoże, bo będzie wprawdzie mniej stromo, ale pod górę przez 5 kilometrów aż do Porońca, skąd trudniejszym, ale mniej stromym odcinkiem wjedziesz na Zgorzelisko (i raczej już wygodnie nie zjedziesz).

Małe Ciche – Lichajówki – Murzasichle

TPN promuje tę trasę jako rowerową, ale tak naprawdę nie ma o czym mówić. To raczej droga komunikacyjna niż szlak turystyczny. Na całej trasie (1,8 km) są w zasadzie tylko dwa podjazdy, niezbyt zresztą wymagające. Oczywiście fakt, że można tędy przejechać, jest dość wygodny, ale ta trasa jako samodzielny szlak nie ma praktycznie żadnego znaczenia turystycznego.

Satysfakcję daje przejazd po kamieniach i szutrach, bo asfaltu tu prawie nie ma, ale na pewno nie warto specjalnie ustawiać się na tę drogę. Choć z drugiej strony… jeśli jesteś w pobliżu i masz rower ze sobą to też bez sensu iść pieszo, prawda?

Trasy rowerowe poza Tatrzańskim Parkiem Narodowym

Próba zwiedzania Tatr na rowerze jest pomysłem raczej średnim. Można trochę próbować kombinacji ze szlakami po stronie słowackiej, jednak tam to już typowo techniczne drogi. Alternatywą jest wybór którejś z tras rowerowych na Podhalu i Podtatrzu. Szlaki rowerowe Podhale ma świetne, nawet jeśli nie domagają pod względem oznakowania – widoki wynagradzają także to, że zwykle na odcinku 30 km trzeba pokonać 300 metrów przewyższeń.

  • Zakopane – Witów – Dzianisz. Największym wyzwaniem tutaj zdecydowanie będzie wjazd pod Gubałówkę (swoją drogą możesz przyznać sobie za to medal, bo większość ludzi sapie już przy próbie podejścia). Trasa jest naprawdę piękna, a że prowadzi bocznymi drogami, to nie musisz się obawiać zbyt dużego ruchu.

  • Biały Dunajec – Bukowina Tatrzańska. Krótka, stroma, wymagająca trasa. W zasadzie trudno o jakąś lepszą reklamę górskiej drogi rowerowej, ale jeśli z jakiegoś powodu to Cię nie przekonuje, to wiedz, że widoki, jakie tu uwiecznisz, będą z pewnością jednymi z piękniejszych, które uda Ci się złapać.

  • Białka – Droga Królewska – Czarna Góra. To odrobinę (odrobinę!) łatwiejsza trasa, którą warto polecić rowerzystom zakochanym w architekturze lokalnej. Ciekawe miejsca sprawiają, że się nie zmęczysz, bo co chwilę będziesz się zatrzymywać.

  • Bukowina Tatrzańska – Czarna Góra – Leśnica. Czy to trudna trasa? Oceń sam: osoba w dobrej (niekoniecznie doskonałej, ale też nie mizernej) kondycji, powinna osiągnąć tu zawrotną prędkość średnią 10, może 12 kilometrów na godzinę. To zresztą oznacza, że na przejazd w jedną stronę trzeba mieć mniej więcej 4 godziny. Jeśli tyle masz, to sobie nie żałuj, warto.

Oczywiście poza tym szlaki rowerowe na Podhalu są prawie wszędzie, a jeśli uruchomisz sobie dowolną aplikację, która sugeruje ciekawe miejsca i połączysz je trasą zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, to zbudujesz sobie własne drogi. Plus jest taki, że większość tras można poprowadzić albo szutrem, albo gdzieś bocznym asfaltem, więc nie będziesz narażony na kontakt z ruchem samochodowym. Warto jednak zaplanować te drogi tak, żeby mieć chwilę na odpoczynek, szczególnie jeśli nie jesteś doświadczony w pokonywaniu podjazdów.

Żebyś miał jakiś kontekst: na nizinnych Kujawach czy w Wielkopolsce, żeby wypracować sobie 200-300 metrów przewyższeń, często musisz przejechać grubo ponad 100 kilometrów (jeśli jedziesz lasem – 80 to raczej minimum, o ile nie wybierasz tras maratonów XC). Tutaj 300 metrów pod górę nastukasz po 25-40 kilometrach, a to odrobinę szybciej niż w przypadku Orlich Gniazd (i to zaliczając ciekawsze atrakcje także poza przebiegiem szlaku).

Czy warto zabrać rower w Tatry?

Jeśli chodzi o same Tatry, to nie są to góry przyjazne rowerzystom. Tu palmę pierwszeństwa dzierżą niektóre pasma Karkonoszy i Beskidów, co wynika przede wszystkim z budowy tych gór. Fakt, że spora część Tatr znajduje się pod skrzydłami TPN-u też nie ułatwia turystyki rowerowej. Drogi są krótkie i nawet jeśli ciekawe, to ich pokonanie wymaga zwykle pewnej logistycznej ekwilibrystyki. Jeśli jesteś akurat w pobliżu i czujesz, że taka okazja się prędko nie powtórzy, to oczywiście, że warto jechać. Jednak jeśli miałbyś jechać specjalnie po to, żeby przejechać 10 czy nawet 20 kilometrów po szlakach TPN-u, to warto poważnie rozważyć wybór którejś z podhalańskich tras lub ułożenie sobie własnej. Będzie to na pewno bardziej elastyczne rozwiązanie i opcji do wyboru też będzie więcej.

Dodatkowy plus tej ostatniej opcji jest taki, że łatwo będzie dopasować drogę do typu roweru. Nawet jeśli masz tylko szosę, to spokojnie ułożysz całkiem niezłą górską trasę, choć gravel w tym przypadku da zdecydowanie więcej możliwości, pod warunkiem, że założysz mu kasetę z MTB. No, ostatecznie możesz po prostu zabrać rower górski. A poważnie – jaki rower masz, uda się znaleźć odpowiednią trasę, żeby zobaczyć góry, poczuć prędkość i szeroko się uśmiechnąć.

Autor
Decathlon GOgo@decathlon.pl

Jesteśmy fanami sportu