Śląsk – i Górny, i Dolny – to tak naprawdę najlepsze regiony dla miłośników sportów zimowych. Ma to swoje jasne i ciemne strony: jasne – dużo stoków, często całkiem nieźle przygotowanych. Ciemne – przede wszystkim spore zainteresowanie i nierzadko wysokie ceny.
Czego spodziewać się po śląskich stokach?
Stoki narciarskie na Śląsku w większości powstają na naturalnych wzniesieniach, więc część z nich cechuje się swego rodzaju nieprzewidywalnością. To, jak się będzie po nich jeździło, może zależeć od rodzaju podłoża czy lokalnych warunków. To nie są poważne utrudnienia, ale w porównaniu ze sztucznymi stokami wprawny narciarz i snowboardzista może już wyczuć różnicę.
Położenie w regionach górskich daje też szansę na tworzenie tras o różnym poziomie trudności – często w ramach jednego skipassu można jeździć na różnych stokach, które narzucają zupełnie inne wymagania.
Przede wszystkim jednak można spodziewać się – niestety – tłoku, i to przez cały, dość długi zresztą, sezon. Niestety idzie to w parze nierzadko z mocno już doświadczoną czasem infrastrukturą, bo choć poszczególne ośrodki starają się w miarę możliwości dokonywać modernizacji, to część stoków po prostu już odstaje od dzisiejszych standardów.
Górny Śląsk – gdzie na narty?
Na Górnym Śląsku – choć to tak naprawdę już obszar Śląska Cieszyńskiego i Beskidu Żywieckiego – stolicą narciarską jest Wisła. Stoki są zróżnicowane pod względem długości i trudności. Nie wszystkie też są równie znane.
Cieńków, Nowa Osada i Siglany to stoki, które przyciągają najwięcej narciarzy i snowboardzistów. Jeśli zastanawiasz się, gdzie na narty na Śląsku dobrze będzie się wybrać w szczycie sezonu, to te trzy propozycje warto rozważyć podwójnie.
Zamiast tych wspomnianych przed chwilą, w samej Wiśle jest jeszcze Skolnity czy Klepki – mniej znane, choć też wciąż jeszcze dobre stoki.
Alternatywą dla Wisły tradycyjnie jest Zwardoń – stoków jest mniej, ale też i mniejsze miasto. Alternatywą może być na przykład Szczyrk, który jednak ze względu na popularność bywa zatłoczony.
Do Istebnej czy Koniakowa przyjeżdża zwykle mniej osób – to logistycznie większe wyzwanie (w kilometrach już niewiele dalej niż Wisła, ale trasa tam jest znacznie bardziej wymagająca dla kierowców).
Jeśli będzie ci bliżej, to możesz jeszcze pomyśleć nad stokiem w Wolbromiu, Bielsku-Białej, czy choćby w Bytomiu. To zdecydowanie nie będą typowo górskie stoki, ale przy mniejszym natężeniu ruchu można się na nich solidnie zmachać, tym bardziej że bywają lepiej przygotowane niż stoki w najpopularniejszych miejscowościach.
W wielu miejscowościach działa co najmniej kilka wyciągów, z których możesz zjechać dwiema, trzema, czasem czterema trasami. To daje sporą elastyczność i decyzję o tym, jak chcesz jechać, możesz podjąć dopiero na miejscu.
Narty? Deska snowboardowa? Śląsk! Dolny Śląsk
Trasy na Dolnym Śląsku są bardziej zróżnicowane niż te w Beskidach. Bardzo często są też wyżej oceniane pod względem przygotowania na podjęcie turystów: lepsza infrastruktura dla snowboardzistów na narciarzy, trochę więcej atrakcji poza samymi stokami. Warto rozważyć taką opcję!
Najwięcej stoków jest przygotowanych w Zieleńcu, później długo, długo nic, a następnie Karpacz i Szklarska Poręba. Tak naprawdę poza tymi trzema miejscowościami stoki raczej są rozrzucone i nie ma dużego wyboru w poszczególnych miastach.
Właśnie na Dolnym Śląsku można szukać dość trudnych technicznie i wymagających stoków. Do tego grona zaliczają się choćby Wielka Sowa czy Ski Arena Łysa Góra – to znakomite miejsce dla średniozaawansowanych, którzy chcieliby przeskoczyć jeszcze poziom wyżej.
Z propozycji dla zielonych narciarzy i snowboardzistów warte odwiedzenia są trasy w Czarnowie i Czarna Góra w Siennej.
W wielu miejscowościach działa tak naprawdę jeden wyciąg i po dwie trasy, które często też są wyznaczane trochę na siłę. Jeśli wiesz, czego szukasz, to być może takie propozycje będą dla ciebie idealne, ale jeśli szukasz różnorodnych tras, to tutaj może to być logistycznie skomplikowane.
Gdzie na narty na Śląsku? O czym warto pomyśleć?
O ile Górny Śląsk to przede wszystkim lokalizacje stworzone typowo pod potrzeby snowboardzistów i narciarzy, o tyle na Dolnym Śląsku wiele stoków podlega pod ośrodki bardziej „wszechstronne”. To oznacza, że infrastrukturę towarzyszącą dzieli się często z masą turystów pieszych i tych, którzy spędzają czas w hotelach, po prostu oglądając telewizję. O ile więc stoki będą jak najbardziej OK, to już poza nimi wszędzie będzie panował niemiłosierny ścisk.
Czy deska narty albo deska snowboardowa i Śląsk Cieszyński to lepsze połączenie? Nie licząc Wisły i części Ustronia oraz Szczyrku, nie są to potężne centra turystyczne. Przekłada się to często na gorsze przygotowanie stoków. To jednak niekoniecznie ich wada – o ile bowiem adepci deski (lub dwóch) będą natrafiali na pewne problemy, to już miłośnicy zimowego XC odnajdą tu prawdziwe perełki.
Skipassowe problemy
Skipassy na Śląsku są drogie, często wręcz niewspółmiernie drogie w stosunku do poziomu infrastruktury. Pod tym względem odrobinę lepiej wypada nieco tańszy Górny Śląsk, choć i tu są miejsca, w których wyciągi nie nadążają, więc płaci się stosunkowo dużo, a zjeżdża – niewiele.
Przed wyjazdem warto jeszcze zerknąć w oferty hotelowe – na zimę czasem pojawiają się propozycje partnerskie skrojone pod narciarzy i snowboardzistów, gdzie w pakiecie z noclegiem można dostać tańszy skipass albo podwózkę pod wyciąg. Czasem się to opłaca, czasem nie – nie ma na to reguły.
Stoki narciarskie na Śląsku – dla kogo?
Stoki narciarskie na Śląsku to przede wszystkim propozycja dla tych, którzy chcą zasmakować narciarstwa lub deski na dość wysokim poziomie. Nie oszukujmy się – jeśli mieszkasz w Warszawie czy Gdańsku, to możesz spokojnie nauczyć się jeździć dużo, dużo bliżej i przy okazji taniej. Jeśli jednak marzy ci się tygodniowy lub dłuższy wypad na narty poza oślą łączkę, to Śląsk będzie prawdopodobnie najlepszym wyborem w Polsce. Jeśli zostawisz sobie dodatkowo możliwość wyboru kilku stoków w różnych miejscach, to na pewno znajdziesz taki punkt, w którym przypomnisz sobie, jak wielką frajdę może dać snowboard lub narty.