Wychowany z rowerem od przedszkola. Pierwsze stopnie wtajemniczenia w epoce PRL na kolejnych maszynach: Reksio, Pelikan, Wigry, Wilga… połamane szprychy widelce i odnawiane szlify skóry. Nikt wtedy jeszcze nie słyszał o dropach, hopach, slajdach i łili, ale wielu to robiło. Po ’89: MTB Biria, ZZR Huragan, Holendry i cały szereg współczesnych rowerów gotowanych od podstaw we własnej kuchni. Miłośnik kolarstwa szosowego „starych czasów”, kiedy Lance Armstrog rozwijał skrzydła, a szosy mieściły wszystkich bezpiecznie. Organizator 740 km rajdu przez Polskę w 1996 r. z papierowymi mapami i finalnie… jedyny jego uczestnik, bo reszta pukała się w czoło lub znajdowała wymówki. Kto wtedy słyszał hasło „bikepacking”? Szczęśliwy odkrywca lasów i szutrów, miejsc z dala od szosy, gdzie łatwiej spotkać harmonię, życzliwość i kulturę.

Recenzje uczestników (0)